Rzuciłam wczoraj okiem na klasykę knotów science fiction. Zapamiętałam dosłownie jedną scenę [tę na którą rzuciłam okiem, żeby następnie paść z wrażenia]. Gadająca głowa eksploduje, a w tle Arnold Szwarceneger ratuje świat gołymi rękami. No cóż... klasyka to klasyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz